Powstanie Listopadowe czyli zakazana historia żydów w Polsce – cz. 8.

aresztowanie szpiega

PO STŁUMIENIU POWSTANIA LISTOPADOWEGO „CAR MIKOŁAJ HOJNIE ŁASKĄ SWOJĄ WSZYSTKICH ŻYDÓW OBSYPYWAŁ, SZCZEGÓLNIE ŻYDÓW W KRÓLESTWIE, KTÓRZY MU się NIEMAŁO na SZKODĘ POWSTAŃCÓW PRZYSŁUŻYLI” !!!

*****

Wybuch Rewolucji Lipcowej w Paryżu i naśladujące ją powstanie w Belgji odezwały się żywem echem w Królestwie Kongresowem. Wśród radykalnych żywiołów kraju rozbudziły się nadzieje. Wbrew dążeniom ludzi umiarkowanych, pragnących odroczenia burzy rewolucyjnej, którą uważali za zgubną dla kraju, skrajni parli do czynu. Rozpoczęli oni energiczną kampanję między młodzieżą, wciągniętą do spisku, za natychmiastowem rozpoczęciem akcji zbrojnej. Na czoło agitatorów wysunęli się: Józef Zaliwski podpor. I-go pułku piechoty, „człowiek ordynaryjny, tępego i małego pojęcia, pokątny intrygant i kłamca” (Mochnacki: „Powstanie narodu polskiego” t. II. 82, 111) i Józefat Bolesław Ostrowski, tak zwany Ibuś, żyd z pochodzenia. Znana gadatliwość polska doprowadziła do odkrycia związku młodzieży akademickiej. Doniesiono o tem w ks. Konstantemu. Została ustanowiona komisja śledcza dla badania konspiratorów. W kołach spiskowych wywołało to zaniepokojenie. Obawiano się, i całkiem słusznie, że komisja śledcza wyciśnie z uwięzionych akademików pewne zeznania i odkryje konspirację i jej zamiary. Postanowiono przeto przyśpieszyć wybuch powstania.

Wypadki nocy listopadowej pobudziły do działania wrogie Polsce żywioły. Energiczną akcję rozwinął znany już nam konsul pruski Szmidt. Jego złowrogą zasługą było, że niedopuścił do zlikwidowania rozwijających się wydarzeń i sprowokował, że stały się one podstawą do późniejszej walki zbrojnej. Pośredniczył on bowiem w poufnej rozmowie między Władysławem Zamoyskim a W. Księciem w ofiarowaniu, w imieniu masonerji, korony polskiej „bratu w zakonie” Konstantemu. Układy te zostały udaremnione wprawdzie na posiedzeniu Rady Administracyjnej przez męskie wystąpienie Lubeckiego, który przeszkodził w swoim czasie rosyjskiemu ministrowi skarbu Kankrinowi (z pochodzenia niemieckiemu żydowi) w zrujnowaniu ekonomicznem Królestwa.

Pertraktacje w Wierzbnie uniemożliwiły jednak w pierwszych dniach po nocy listopadowej jasność i decyzję zarządzeń władz, co sprawiło, że rozwój wypadków potoczył się znaną, a tak smutną losów koleją.

Pewne koła dążyły też do wywołania jak najżywszych nieporozumień wewnątrz tajnych organizacyj, ażeby pozbawić w nich decydującego głosu rdzenny żywioł polski. Użyto do tego Lelewela, który o swej roli w dziejach spisku Wysockiego zostawił cenne wyznanie. Znajduje się ono w dziele Śliwińskiego p. t. „Joachim Lelewel” str. 201, gdzie czytamy: „Wszakże pochlebiam sobie, żem mógł nieco wpłynąć na przyjęcie zasad przez spiskową młodzież, z których główniejsze przytoczyć wypada. Przysięgali sobie poświęcić się bezinteresownie, powołując tylko naród i wszelkie jego klasy do powstania„. Dzięki Lelewelowi w łonie tajnych organizacyj, ofiarujących Konstantemu koronę, zorganizowano spisek, który miast władzy miał przynieść śmierć księciu.

Już w pierwszych dniach po wybuchu powstania członkowie Klubu Patriotycznego rozpoczęli zgubną dla kraju działalność. Celem klubistów, w których szeregach znajdowało się wielu neofitów, jak np. Jan Czyński, Tadeusz Krępowicki (późniejszy zwierzchnik węglarstwa polskiego), Jan Majewski, Krzyżanowski, kapitan Majzner i wielu innych, była rewolucja społeczna. Nienawidzili oni szlachty, wpatrzeni w rewolucję francuską, której krwawe praktyki chcieli zastosować w Polsce. Gmina rewolucyjna, a nawet rewolucyjna komuna, jako władza najwyższa, była celem, ku któremu zmierzali klubiści.

Na początku grudnia zaczęły krążyć po mieście najdziwaczniejsze wieści, że w Petersburgu wybuchła rewolucja, że Mikołaj zginął, że Francja wypowiedziała wojnę Prusom, że powstało W. ks. Poznańskie, Litwa, Wołyń, Podole i Ukraina, że korpus litewski przypiął białe kokardy i idzie do wojew. krakowskiego, ażeby je osłaniać przed zamierzonem jakoby wkroczeniem Austrjaków. Szemrano na członków Rządu, zarzucając im brak aktywności. Skrajne żywioły dążyły do zerwania wszelkich rokowań Rządu z carewiczem Konstantym. Po wiecu, który odbył się 3 grudnia w Sali Redutorwej, wysłano deputację do Rady Administracyjnej z żądaniem rozpoczęcia bezwłocznej walki z wrogiem.

Głównym celem ukrytych ataków była osoba Chłopickiego, którego rozpoczął zwalczać Klub Patrjotyczny. Mechesi nie mogli widocznie przebaczyć dyktatorowi jego dążeń do uniknięcia zbrojnej Rozprawy z Rosją. Nie wierzył on w powodzenie powstania, a krwi polskiej rozlewać daremnie nie chciał. W rozmowie z Czartoryskim oświadczył Chłopicki: „Nie mam innych widoków, nadziei i zamiarów, jak tylko Kongresowe Królestwo w całości utrzymać, ale utrzymać z całą niepodległością, jaką mu traktaty i konstytucje zawarowały. Będę żądał, aby odtąd konstytucja nie była martwą literą, ale w całej świętości zachowana została. Będę się domagać, aby wojska rosyjskie w Królestwie nie konsystowały, bo to da większe znamię i gwarancję naszej niepodległości. Tego wszystkiego zażądam i otrzymać muszę„. (B. Limanowski: „Historja Demokracji Polskiej w epoce porozbiorowej” t. I. 213).

Klub Patrjotyczny, w którego skład wchodzili wojskowi, co nigdy pułków nie widzieli i prochu nie wąchali, literaci bez wydawców, adwokaci bez klijentów, eks-księża i eks-szpiedzy przedpowstaniowego rządu, rozpoczął zaciętą walkę przeciw dyktaturze Chłopickiego. Największą czynność rozwinęli najradykalniejsi z klubistów: Czyński, Krępowicki, Wojciech Kazimierski, J. B. Ostrowski, przy cichem poparciu wpływowych członków innych stronnictw, jak to posła Jasińskiego oraz KrysińskichWołowskich, potomków najgorliwszych szermierzy i krzewicieli frankizmu… W „Nowej Polsce” (organie secesji radykalnej części Kaliszan, którego redaktorami byli Kazimierski i J. B. Ostrowski), Dominik Krysiński, prof. uniw. i poseł na sejm pisał o dyktaturze Chłopickiego, że „Europa zrozumie ją, jako przygotowanie do pogromu żydów„. Żądał on w drukowanej przez siebie broszurze, ażeby ministrowie byli mianowani przez sejm, a nie przez rząd. Prof. Krysiński, za krytykowanie działalności którego został napadnięty na dziedzińcu zamku królewskiego rektor Linde, wspomagali w walce: deputowany Wołowski, człowiek próżny i żądny popularności, oraz Aleksander Krysiński, sekretarz Chłopickiego, zgięty pokornie, zręczny, nieodłączny totumfacki dobrodusznego dyktatora. Wystąpienia Krysińskich i Wołowskich były zgubnym przykładem dla innych. Niektórzy z publicystów „Kurjera Polskiego”, organu Kaliszan (którego redaktorem był Wincenty Majewski, a najwybitniejszym ze współpracowników Adrjan Krzyżanowski), pracującego nad utrąceniem dyktatury, oświadczali wprost, że są gotowi Chłopickiego zastrzelić.

Wprost przeciwne stanowisko zajęła polska młodzież akademicka, grupująca się około prof. Szyrmy. Oświadczyła ona, że gotowa jest użyć gwałtu przeciwko sejmowi, gdyby z jego przyczyny dyktator miał utracie swoją władzę. Studentów popierało społeczeństwo polskie stolicy, które nazywało Chłopickiego zbawcą ojczyzny i porównywało go z Kościuszką. Pełną entuzjazmu dla dyktatora była również armja, która chciała go widzieć na czele rządu zamiast Czartoryskiego. W przekonaniu wojskowych Chłopicki był najdzielniejszym generałem.

Tak wielka popularność Chłopickiego zaskoczyła krypto-żydów. Postanowili oni zaszachować dyktatora. Po odpowiedniem przygotowaniu gremjum posłów, Franciszek Wołowski, na jednym z posiedzeń sejmu przemówienie swoje zakończył okrzykiem: „Dziś jeszcze w obliczu Europy wyrzeczmy, że Mikołaj I przestał nad nami panować„. Następnie sejm przystąpił na wniosek tegoż frankistowskiego mówcy (członka komisji prawodawczej), popartego energicznie przez Krasińskiego, Czyńskiego, Krępowickiego i innych, do uchylenia wszystkich artykułów konstytucji Królestwa, które, po ogłoszeniu detronizacji cara i usunięciu całego jego rodu od tronu, były w sprzeczności z nowym stanem rzeczy. Doprowadziło to do szeregu zatargów między Sejmem a Chłopickim, który uważał, że taka uchwała sejmu utrudnia mu prowadzenie układów z Rosją, gdzie wpływy neofitów żydowskich były też dość silne na dworze carskim, nie przypadkowo bowiem Mikołaj I, mianując w marcu 1831 r. nowych członków Rady Administr., postawił na jej czele neofitę Engla, a wydział skarbu powierzył zięciowi jego, neoficie Fuhrmanowi.

W styczniu 1831 r. zniechęcony Chłopicki zrzekł się dyktatury. Napróżno pewne koła poselskie, poparte przez armię, czyniły starania o odwołanie tego. Wojsko, którego przedstawiciel, ppłk. artylerii Dobrzański, wystąpił z formalnym oskarżeniem, że klubiści namawiali saperów i 4-ty pułk liniowy do obalenia dyktatury zbrojną ręką, przyjęło wiadomość o ustąpieniu Chłopickiego z przygnębieniem. Od kilku pułków wysłano deputację, żądającą wyjaśnienia, czy Chłopecki został oddalony, czy też sam złożył dyktaturę. Wątpliwości przyjaciół popularnego wodza usunął neofita dr Wolff, który, jako dawny lekarz i przyjaciel Chłopickiego, prosił ich, żeby byłemu dyktatorowi nie poruczyli żadnej ważnej czynności, gdyż dostaje on pomieszania zmysłów.

Upadek dyktatury Chłopickiego klubiści uważali jako skompromitowanie się próby szukania ratunku przez jedynowładztwo żołnierza. Zdaniem ich, nic innego nie pozostało, jak rewolucja społeczna. Miał jej dokonać lud stolicy. Po Warszawie zaczęły krążyć listy osób, których skrajni dla wielu względów znienawidzili. Miały to być pierwsze ofiary „gniewu ludowego. Wkrótce jednak frankistowscy członkowie Klubu Patrjotycznego doszli do żałosnego dla siebie wniosku, iż te rogate czapki Warszawy miały tylko jedną myśl polityczną, jedno uczucie narodowe: „nienawidzjeć Moskali” i znali tylko jedno hasło: „wyrżnąć Moskali”.

Rzemieślnikom polskim nie brakło bohaterstwa i poświęcenia się. Szli oni w ślady Kilińskich i Morawskich. Z samej czeladzi krawieckiej utworzono artylerję wałową. Podczas szturmu stolicy licho uzbrojony lud śpieszył zewsząd ku obronie. Wszystko inne było dla niego obce. Lud staromiejski, drobni rzemieślnicy, wyrobnicy, czeladnicy, terminatorzy i rybacy Powiśla, gorliwie ciągnąc na wiece i chciwie słuchając mów ognistych, nie chcieli jednak popierać agitatorów, gdy ci sięgali po władzę.

Niepowodzenie nie powstrzymało skrajnych elementów od dalszej działalności. Uważali oni bowiem, że samo powstanie bez rewolucji socjalnej nie uda się. Agitacja klubistów zaczęła przedostawać się do armji. Szczególnie silną stała się po bitwie pod Ostrołęką. Członkowie Klubu starali się wszelkiemi siłami wzbudzić w armji niezadowolenie i podejrzliwość ku zwierzchnikom, zarzucając im zdradę. Na rękę demagogom szło zachowanie się poszczególnych wyższych oficerów pochodzenia frankistowskiego. Zbyt dobrze wiadome było nie podporządkowanie się Szymanowskiego rozkazom dowództwa w bitwie pod Szawtami, która zakończyła się klęską Polaków. Sarkano głośno na Lewińskiego za dezorganizację sztabu i czerpanie bez wiedzy wyższych władz z kasy komisji kwaterunkowej. Mówiono w stolicy o nadużyciach w pracujących dla armji zakładach, nad któremi miał nadzór generał Pawłowski. Puszczono w armji pogłoskę o istnieniu tajnej organizacji „rycerzy sztyletu”, która postawiła sobie za zadanie wymordowanie wyższych oficerów. W prasie warszawskiej, kierowanej przeważnie przez neofitów, a specjalnie w organie Klubu, „Nowej Gazecie„, subsydjowanej przez zdrajcę Dombrowskiego Ksawerego, rozpoczęło się jawne szczucie przeciwko osobie Skrzyneckiego. Najenergiczniej występował przeciwko naczelnemu wodzowi późniejszy redaktor „Echa miast polskich”, Jan Czyński, co do którego istnieją poważne poszlaki, że był on szpiegiem rosyjskim. Antysemita Skrzynecki, który nie chciał generałowi Lewińskiemu powierzyć dowództwa na Litwie, okrzyczany został przez neofitów za zdrajcę, którego trzeba powiesić.

Na początku sierpnia 1831 r. Czyński posunął bezczelność tak daleko, iż żądał wprost od rządu, ażeby przedsięwzięto energiczne środki przeciwko Skrzyneckiemu, który, staje się coraz niebezpieczniejszym. Klubiści, marzący o konwercie i terrorze, postanowili dokonać przewrotu za poradą Maurycego Mochnackiego, który zdaniem Szmitta („Historja polskiego powstania” t. III, 344) „nie był człowiekiem bezinteresownym”, miano obalić Skrzyneckiego i Czartoryskiego z pomocą generała Krukowieckiego, zakamieniałego wroga naczelnego wodza. Mochnacki uważał, że Krukowieckiego, gdy spełni przeznaczoną mu rolę, łatwo będzie usunąć.

W domu redaktorowej Chłędowskiej, Czyński, Krępowicki i inni zawiązali tajne sprzysiężenie, mające na celu drogą gwałtownych, rewolucyjnych wystąpień i krwawego zamachu na rząd (przedewszystkiem zaś na Czartoryskiego) obalić go i utworzyć rząd rewolucyjny. Klubiści, zapomniawszy o wojnie i o wrogu, który znajdował się w pobliżu stolicy, zarzucili miasto proklamacjami, wzywającemi ludność do rewolucji. W smutny dzień 15 sierpnia 1831 r. tłum zapełnił Sale Redutowe. Zebraniu przewodniczył Czyński, który mówił, że rząd i wodzowie, zamiast przygotowywać wszystko do walki, myślą jedynie o układach. Stąd podniecone masy, z okrzykiem „zdrada”, pociągnęły pod Zamek i dokonały krwawego samosądu. Motłoch, powiesiwszy wszystkich więźniów, nie rozchodził się głośno krzycząc: „Śmierć arystokratom„.

Chciano zniszczyć drukarnię dziennika „Zjednoczenie”. Energiczna interwencja Krukowieckiego zapobiegła częściowo rozszerzeniu się ekscesów. Część tłumu jednak pociągnęła za wolską rogatkę, gdzie dokonała dalszych egzekucyj. Najgłówniejszych jednak, zdrajców nie dosięgnęła ręka sprawiedliwości. Dzięki Aleksandrowi Krysińskiemu poginęły akta tajnej policji w Belwederze, zawierające dokładne spisy szpiegów, wśród których nie brak było zapewne przedstawicieli najwybitniejszych rodzin frankistowskich i żydowskich.

W Warszawie głośno mówiono o tem, konsekwencyj jednak nie wyciągnięto. Frankistowscy przywódcy klubistów chcieli te smutne wypadki sierpniowe przeistoczyć w prawdziwą rewolucję. Na szereg dni przed zaburzeniami mówili oni o mającej wkrótce wybuchnąć rewolucji socjalnej. Zrewolucjonizowana ludność miała zmusić sejm do zamianowania Rady Najwyższej, któraby się składała z 9 lub 15 członków, łączących w sobie władzę prawodawczą i wykonawczą. Rada ta, zdaniem Czyńskiego, który zamyślał o stworzeniu rządu z bliskich mu pochodzeniem i zapatrywaniami osóbmiała stać się dla Polski tem, czem była w 1793 r. konwencja dla Francji. Sejm po zamianowaniu Rady Najw. powinien był się rozwiązać. Ponad Radą miała stanąć dobrana grupa ludzi. Jak wyobrażali sobie frankiści rewolucję społeczną, o tem pisał później Czyński w swojej francuskiej broszurze p. t. „La Nuit du 15 aout 1831 a. Varsovie”, w której, co najciekawsze, nic nie wspomina o rozwiązaniu kwestji włościańskiej. A była to przecież sprawa, którą klubiści wszędzie podnosili jako najważniejszą do załatwienia. Pilniejszą bowiem sprawą dla Czyńskiego i towarzyszy było rozprawienie się na wzór francuski z t. zw. arystokratami. Miało to przyśpieszyć upadek społecznego porządku feudalnej Europy. Zdaniem wielu z nich, rewolucja socjalna w Królestwie objęłaby też Rosję, przygotowując grunt dla nowych Steńków Razinów i Pugaczewów.

Nawet po upadku stolicy nie zaprzestali klubiści swojej agitacji. Dzięki nim nie ustawały niesnaski wśród, stronnictw, które wpływały demoralizująco na armję. Niedarmo pisze Szmit, („Historja…” t. III, 605), że „członkowie klubu i dziennikarze przygotowali nowy spisek„.

Co się tyczy prawowiernych żydów, to zachowywali się oni podczas powstania listopadowego w stosunku do Polaków naogół nieprzyjaźnie. Lękali się oni bowiem, aby, po zaprowadzeniu w Królestwie nowego porządku, nie utracić tysięcznych korzyści, których, przy ogólnej, do najwyższego stopnia doprowadzonej demoralizacji urzędników, za moskiewskiego rządu używali. Faktorstwem, pochlebstwem, płaszczeniem się i złotem umieli żydzi pozyskać sobie najeźdźców. To też po wzięciu Warszawy, jak pisze Otton Spazier („Hisiorja powstania narodu polskiego w 1830 i 1831 r. t. I. 305) „car Mikołaj hojnie łaską swoją wszystkich żydów obsypywał, szczególnie żydów w Królestwie, którzy mu się niemało na szkodę powstańców przysłużyli„. Nie zachwycił się żydami polskimi, których współbracia paryscy wiedzieli wcześniej od rdzennych Polaków o wybuchu powstania (Sapieha: „Wspomnienia” str. 110) i ich zachowaniem się podczas wypadków 1831 r. słynny rewolucjonista rosyjski Bakunin. Jego zdaniem: „…żydzi polscy… w czasie ostatniego powstania chcieli służyć jednocześnie obydwom stronom walczącym, Polakom i Rosjanom, wobec czego jedni i drudzy ich wieszali” (J. Kucharzewski: „Od Białego Caratu do Czerwonego” t. II. 157). Uwiecznił też zachowanie się żydów, podczas wypadków 1831 r., mistrz Juljusz Kossak w akwareli p.t. „Zaaresztowanie szpiega”.

 

https://docs.google.com/document/d/1aLLYZWmKhYeI2c1WFtFTC_OVkOR67iTC3j1S57khHP8/edit?hl=pl&pli=1#

3 uwagi do wpisu “Powstanie Listopadowe czyli zakazana historia żydów w Polsce – cz. 8.

  1. Pingback: Powstanie Listopadowe | WIERNI POLSCE SUWERENNEJ

  2. Pingback: Powstanie Listopadowe czyli zakazana historia żydów w Polsce – cz. 8. | forumemjot dla Polski

Dodaj komentarz